“Usterka na skraju galaktyki” – nowy zbiór opowiadań Kereta

Może na wstępie zaznaczę, że nie umiem pisać o Kerecie inaczej niż w zachwycie i uwielbieniu. To rozwiązuje kwestię obiektywizmu, a także skraca drogę wszystkim tym, którzy oczekiwali tekstu krytycznego.

Nic z tych rzeczy – będzie laurka.

Czy to nowy zbiór opowiadań, spotkanie autorskie (po którym bite 4,5 godziny stoi się w kolejce po autograf, bo Keret zamiast podpisywać książki w każdym egzemplarzu rysuje podobiznę osoby, która o podpis prosi), książka dla dzieci (ech ten “Tata ucieka z cyrkiem”), film dokumentalny (o Kerecie) lub fabularny (przez Kereta tworzony), przypadkowe spotkanie w Ramat Ganie, wszystko co związane z Keretem jest nieprzeciętne i widowiskowe.

Nowy zbiór opowiadań również nie zawodzi, z tej prostej przyczyny, że Autor uzyskał niezwykłą biegłość w panowaniu nad krótką formą, a z biegiem lat i kolejnymi książkami osiągnął coraz wyższe jej poziomy.

Doskonale wie jak na kilku stronach opowiedzieć domkniętą historię, pełną treści, ironii, humoru, dystansu, czasem też rozbrajającego absurdu.

Lekkość stylu, finezja pióra, ciągłe puszczanie oka do publiki, odwaga w podejmowaniu trudnych tematów, tworzenie nieoczywistych połączeń wyrazowych, szaleństw fabularnych, miejsc, zdarzeń, rozwiązań – oto czym charakteryzuje się nowy tom.

Choć, jak pisze sam Autor, “opowiadanie to nie czarodziejskie zaklęcie czy seans hipnozy, opowiadanie to po prostu sposób na dzielenie się z ludźmi tym co czujesz, czymś intymnym, czasem nawet zawstydzającym”.

I tak znajdziemy tutaj opowieść o czyścicielu klatek w rumuńskim cyrku, który awansuje na wkład do armatniego wystrzału. Jest także “Tod” – czyli daleki przyjaciel, który prosi Autora o napisanie dlań takiego opowiadania, które pomoże mu zaciągać dziewczyny do łóżka.

Wreszcie, utwór zatytułowany “Okna” – opowiadający o aplikacji, oferującej zamkniętym w czterech ścianach ludziom wrażenia otwartości przestrzeni. Z czasem, zamiast wyświetlania złudzenia powiewającej na wietrze firanki czy wiekowego dębu stojącego na podwórzu, hologramy zaczynają intensywnieć i przybierać coraz to odważniejsze postaci: pojawiają się wyświetlenia wypadków komunikacyjnych czy wreszcie nowych postaci, wchodzących w interakcje z mieszkańcami poszczególnych zamkniętych pomieszczeń.

Jeden z nich, Mike, ma tak silne relacje z dedykowanym mu hologramem, że zaczyna ona przypominać związek. Jak w realnym świecie razem spędzają czas, budują porozumienie, które raz przybiera na sile, innym razem ulega pogorszeniu. I tak dążymy nieubłaganie do niespodziewanego finału, który przestrasza czytelnika “na przyszłość”, bo daje wizję tego, dokąd może nas zaprowadzić wyobraźnia i głód wiedzy, a nade wszystko rosnąca wciąż potrzeba przekraczania granic.

Opowiadanie tytułowe, pocięte w odcinki, przetasowane, ukryte pomiędzy innymi opowiadaniami, co chwilę wraca i nie daje spokoju. Treść skupia się wokół ograniczeń jakie wynikają z uwarunkowań świętowania w Izraelu Dnia Zagłady i Dnia Pamięci. Temat ten jest idealnym tłem dla unaocznienia absurdu prawnych obostrzeń, zakazujących różnego rodzaju aktywności. Jednocześnie wraca Keret z tematem wewnętrznego podziału Izraelczyków, animozji i utarczek społecznych, mówiących o wyższości jednego cierpienia nad innym, a wszystko to zakończone jest cudownym utarciem nosa czytelnikowi na finał opowiadania.

Muszę jeszcze wspomnieć o utworze “Grzyb” – ważnym choćby ze względu na autotematyzm, poruszający zagadnienie związków Autora z bohaterami własnych historii oraz ich wpływie na samego Twórcę.

Na koniec jeszcze mały smrodek dydaktyczny płynący z opowiadania “Chipsy”: “moja mama zawsze mówi, że dziękuję to jedyne słowo w hebrajskim, które nie może zaszkodzić”.

To tak w ramach podsumowania.

Keret cały czas trzyma formę. I, choć kiedyś wydawało mi się, że ostro depcze mu po piętach Leore Dayan (gorąco polecam zbiór “Ludzie wolą tonąć w morzu”, który aż skrzy się purnonsensowymi zdarzeniami, które wciąż ulegają nieoczekiwanym implikacjom), to po przeczytaniu “Usterki…” jestem spokojna o keretową przyszłość.

Jest niezastąpiony.

GJC

Etgar Keret “Usterka na skraju galaktyki”, przekład: Agnieszka Maciejowska, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2020

Redakcja Autor