Skala zniszczeń – książka o zagładzie cmentarzy żydowskich

Trudno wyobrazić sobie dzisiaj upamiętnianie żydowskiej historii bez Krzysztofa Bielawskiego. To on zna chyba każdy cmentarz żydowski w Polsce; to on łączy ze sobą ludzi zainteresowanych podobną tematyką; to on buduje bazę danych i kolejną już stronę internetową na ten temat. Jeżeli ktoś zasługuje na Nagrodę Polin, to jest to właśnie autor książki „Zagłada cmentarzy żydowskich”. I mam nadzieję, że Muzeum tę kandydaturę rozważy.

Cmentarze żydowskie były w czasie wojny niszczone przez Niemców, a po niej przez Polaków, którym macewy przydały się do codziennego życia i pracy w gospodarstwie. Żydów już nie było, a nikt nie myślał o nich, jak o sąsiadach, za którymi się tęskni. Byli „obcy”, nieswoi, więc wszelka pamięć o nich została stopniowo zatarta. Cmentarze są tego być może najbardziej widocznym przykładem, ale nie jedynym. Wciąż mieszkamy w żydowskich kamienicach, korzystamy z żydowskich domów modlitwy, gdzie dziś znajdują się na przykład sklepy lub urzędy. Żydowska przestrzeń została przekształcona, a jej właściciele wyparci ze wspólnej świadomości.

Nie pamiętamy o Żydach lub robimy to w sposób, który pozwala nam samym czuć się dobrze. Zrujnowanie cmentarzy przypisujemy wyłącznie Niemcom, w rocznice likwidacji gett celebrujemy Sprawiedliwych, a każdy kto spojrzy na takie działania krytycznie, jest potępiany.

Krzysztof Bielawski obiektywnie przygląda się temu, co stało się z cmentarzami żydowskimi. Skrupulatnie wymienia sposoby ich niszczenia i sprawców tych działań. Prowadzi nas przez kolejne miejscowości, nie dając zbyt dużej nadziei na odzyskanie utraconego świata. Lista strat, jaką przedstawia w książce, jest bolesna i niemożliwa do odrobienia. A gdy już ktoś chce coś zrobić, często słyszy – jak Tadeusz M. z Praszki [str. 184] – że to nie jego sprawa. Jeśli nie jego, to czyja? Czy to nie właśnie lokalni mieszkańcy powinni dbać o cmentarze innych wyznań, jako o element wspólnego dziedzictwa?

Autor szacuje, że w proceder niszczenia cmentarzy było zaangażowanych w różnym stopniu co najmniej kilkadziesiąt tysięcy Polaków [str. 177]. Część z nich pewnie nie uważała, że robi coś złego. Takie przeświadczenie dominowało w wielu miejscach. Być może pokutuje do dzisiaj. Dlatego tak wartościową pozycją jest ta książka. Pozwala nam uświadomić sobie skalę zniszczeń. I zastanowić się nad tym, co możemy z tym zrobić.

Krzysztof Bielawski, „Zagłada cmentarzy żydowskich”, wyd. Biblioteka Więzi