Historia kołem się toczy

Kiedy dziś często słyszymy o tym, że Polska przez tysiąc lat była “Rzeczpospolitą przyjaciół”, a Polacy poza przyjaźnią z Żydami zajmowali się głównie ich ratowaniem w czasie wojny, warto sięgnąć do źródeł. “Czy żydki wynoszą się do Palestyny?” – pytał w 1934 r. “Przewodnik Katolicki” i zaraz udzielał odpowiedzi: “Owszem, coraz więcej”.

Dwudziestolecie międzywojenne to nie tylko radość z odzyskania ojczyzny, ale też chęć uczynienia jej bardziej jednorodną. Głosy o konieczności pozbycia się Żydów z Polski początkowo pojawiały się wśród przedstawicieli skrajnej prawicy. Z czasem jednak niemal wszystkie partie polityczne poparły takie dążenia, z polski rząd zaczął szukać odpowiedniego miejsca do ich realizacji.

Zarządzana przez Brytyjczyków Palestyny była najbardziej oczywistym celem, ale osiedlenie się tam mas żydowskich nie wchodziło w grę. Sprzeciwiali się temu Brytyjczycy, którzy nie chcieli eskalacji konfliktu z Arabami. Dlatego też polskie władze zaczęły rozglądać się za koloniami, uznając, że terytoria zamorskie Polsce się należą. Chciano na nie wysłać głównie polskich Żydów, co nie budziło zachwytu właścicieli tychże terenów.

Dlaczego w ogóle chciano się Żydów pozbyć? Bo lata 30. przyniosły kryzys ekonomiczny, a polscy politycy uznali, że można go rozwiązać pozbywając się Żydów, a opuszczone przez nich miejsca pracy, zakłady rzemieślnicze i kramy przekazać Polakom. Miało to sprawić, że wszelkie problemy znikną. Na tym planie opierała się skrajna prawica, zyskując coraz większą popularność. Żydów przedstawiano jako wrogów ojczyzny, “innych”, nie będących częścią tej samej społeczności. Prowadzono przeciwko nim coraz ostrzejsze akcje bojkotowe, wprowadzano prawo minimalizujące – lub całkowicie uniemożliwiające – im szanse na studia uniwersyteckie. “Młodych studentów łatwo przekonano, że to ich żydowscy koledzy blokują im miejsca na uczelniach, przeszkadzają w zdobyciu lepszych ocen, a po studiach utrudniają znalezienie pracy, stanowiąc dla nich najpoważniejszą konkurencję. Poczucie niesprawiedliwości silnie dawało wówczas o sobie znać” – pisze Zofia Trębacz w książce “Nie tylko Palestyna”.

Niechęć do Żydów podsycał Kościół, którego hierarchowie wyjaśniali, iż Żydzi sami są sobie winni, a wszelka przemoc, która ich spotyka, wynika z ich własnej prowokacji. Taka postawa stanowiła znakomite rozgrzeszenie wiernych chrześcijan, którzy swoim żydowskim przyjaciołom pragnęli pokazać, gdzie ich miejsce.

Im bardziej pogarszała się sytuacja Żydów, tym bardziej polskie władze mogły podkreślać, że plany imigracyjne służą jedynie dobru tej mniejszości. W Polsce nie jest ona szczęśliwa, nie może się rozwijać, więc polski rząd wyciąga do niej pomocną dłoń w postaci biletu w jedną stronę. Nie ustalono tylko dokąd.

Plan masowej migracji Żydów z RP nie został zrealizowany, mimo że pracowano nad nim dość intensywnie, nawet na początku 1939 r. Szczegóły tych prac zbadała wnikliwie Zofia Trębacz, śledząc nie tylko urzędowe dokumenty, ale i ówczesną prasę. Autorka sprawdziła nie tylko to, co pisali decydenci, ale też to, co myśleli zwykli ludzie. Pokazała, jak na sytuację Żydów wpływały media, politycy i ważne osobistości. Czytając jej książkę można nie tylko zagłębić się w przeszłości, ale znaleźć wiele odniesień do współczesności i tego jak dziś postrzegamy wszelkich “innych”, jak o nich mówimy oraz w jaki sposób portretują ich media. To znakomity przykład tego, że historia toczy się kołem, którego nie jesteśmy w stanie – lub nie chcemy – przerwać.

Zofia Trębacz “Nie tylko Palestyna. Polskie plany emigracyjne wobec Żydów 1935-1939”, wyd. Żydowski Instytut Historyczny