“Prawdy nie da się zakrzyczeć”

Gdybym miała wskazać polski film dotyczący Zagłady, który najbardziej mnie poruszył, byłoby to “Pokłosie”. Poza sceną ukrzyżowania, jest to obraz niemal dokumentalny, pokazujący zdarzenia, do jakich dochodziło w wielu miejscowościach. Tomasz Żukowski przygląda się temu i innym filmom, książkom, czy sztukom teatralnym, które pokazują w jaki sposób myślimy dziś nie tyle o Zagładzie, co o własnym w niej nie-udziale.

“Obraz domu z grobem odsyła do winy, która okazuje się nasza. Przemilczana zbrodnia jest dziedzictwem pozostawionym przez pokolenie ojców i dziadków” – pisze Żukowski o “Pokłosiu”. Nasza wina jest bezsprzeczna, ale nie chcemy o niej myśleć, ani tym bardziej za nią pokutować. Zdarzało się, że Polacy mordowali Żydów w czasie wojny i po niej. Zabierali im buty, chusty z głów, ostatnią parę spodni. Później przejmowali ich mieszkania, ciepłe pierzyny, komplety sztućców. Urządzali nowe – lepsze – życie na szczątkach cudzego istnienia, po którym miał nie zostać żaden ślad. Dlatego macewy wykorzystywano do utwardzania dróg, a synagogi przerabiano na sklepy. To wszystko po to, by świadectwa poprzedniego stanu rzeczy nie mogły domagać się upamiętnienia nieobecnych.

Wyrzuty sumienia sprawiają, że o pewnych rzeczach się najpierw nie mówi, a potem zaczyna się je przedstawiać inaczej niż wyglądały w rzeczywistości. I dotyczy to nie tylko polityków, czy urzędników państwowych, podających się za historyków. Dotyczy to wszystkich nas, którzy – nie zawsze z pełną świadomością – popadamy w schematy polskich wyobrażeń.

Żukowski odważnie (bo to nadal jest odwaga!) pokazuje w swojej książce, w jaki sposób zarówno prof. Władysław Bartoszewski, jak i Tadeusz Słobodzianek, czy prof. Jan Błoński wpadli w pułapkę historycznego retuszu. Owszem, przyznawali, że zdarzali się podli Polacy, ale że byli w mniejszości – tak małej, iż niemal niedostrzegalnej. Tych przyzwoitych i dobrych, chętnych do pomocy było – w ich poczuciu – znacznie więcej.

“Polskie dyskusje dotyczące Zagłady uwikłane są w obronę narodowego autowizerunku” – zauważa Żukowski. To dlatego wszelkie winy przykrywamy bohaterstwem Sprawiedliwych, usiłując sobie i innym wmówić, że to takie postawy były powszechne. Tymczasem ta pomoc częściej jednak nie nadchodziła. O wsparciu polskiego podziemia dla warszawskiego getta Marek Edelman powiedział: “Oni po pierwsze nie mogli, po drugie nie chcieli”. Icchak Cukierman wspominał zaś: “Byliśmy im niepotrzebni także w partyzantce – jako Żydzi wszędzie byliśmy zbędni”. Ta odrębność i niechęć jest czymś, o czym dziś pragniemy zapomnieć. Nie chcemy tego wiedzieć i o tym słyszeć. Dlatego tak histerycznie reagujemy na wszelkie próby przypomnienia ciemnych kart naszej historii. Ale prawdy nie da się zakrzyczeć. Im bardziej będziemy próbować, tym gorzej na tym wyjdziemy.

Żukowski pokazuje, że nie ustajemy w wysiłkach “wielkiego retuszu” naszych dziejów. Jego książka jest odkrywczym lustrem, w którym powinniśmy się przejrzeć. Problem w tym, że nie zajrzą do niej ci, którym najbardziej by się to przydało.

Tomasz Żukowski “Wielki retusz. Jak zapomnieliśmy, że Polacy zabijali Żydów”, wyd. Wielka Litera