Mężczyźni oczekiwali od nich zachowawczości. Głos kobiet w poezji jidysz

Nowa książka Joanny Lisek, poświęcona poetkom jidysz, jest ważna dla wszystkich kobiet. Od lat trwają przecież wysiłki, by ich dzieje włączyć do dziejów całej ludzkości. Przypomniała o tym Agnieszka Żółkiewska, prowadząca spotkanie z autorką w Księgarni na Tłomackiem 31 stycznia.

– Ta książka odkrywa dla nas dziedzictwo literatury jidysz – zaznacza Agnieszka Żółkiewska. – Pokazuje, jak ta poezja rozwijała się w różnych ośrodkach.

Doświadczenie kobiece odegrało dużą rolę w doborze tematyki i tekstów zawartych w książce. – Moje spotkania z tymi poetkami poszerzały moją tożsamość – wyjaśnia Joanna Lisek.

Antologię wierszy poetek jidysz wydano już w 1928 r. Znalazło się w niej siedemdziesiąt autorek. Kobiety-poetki były więc zauważane, jednak do głównego kanonu nie miały wstępu. Wciąż je marginalizowano.

– Poezja kobiet była skazana na stereotypizację. Przypisywano jej sentymentalizm – mówi Joanna Lisek. – Bycie kobietą wpływało na ich twórczość. Poetki chciały wprowadzić kobiecą podmiotowość do poezji, chociaż te tematy nie mieściły się w kanonach. Próbowały np. poprzez poezję oddać tak ekstremalne doświadczenie, jakim był poród.

Autorce nie zależało na tym, by swoją publikacją tworzyć pewnego rodzaju „kącik kobiecy”. – Zależy mi na tym, by te utwory zostały włączone do literatury jidysz.

Twórczość kobiet łatwiej mogła zaistnieć w jidysz niż w hebrajskim, bo jidyszowa przestrzeń była zmarginalizowana, nie uważano jej za źródło prestiżu. Sytuacja zmieniła się w XIX wieku, gdy nastąpiło odcięcie od kobiecego dziedzictwa literatury jidysz. Do dziś pokutuje (fałszywe) przekonanie, że ta literatura w ogóle narodziła się w XIX wieku. – Dlatego nie mogłam pominąć wcześniejszego okresu (od XVI wieku), bo moja książka powielałaby ten stereotyp. To było spore wyzwanie, ale wiedziałam, że nie mogę inaczej postąpić, by nie wymazać tamtej historii – podkreśla autorka.

Warto zaznaczyć, że nawet w opracowaniach dotyczących gmin żydowskich nie ma opisanych funkcji, jakie pełniły w nich kobiety. Często nie znały one hebrajskiego i stąd określano je „niemymi duszami”. Książka Joanny Lisek pokazuje jak ten kobiecy głos się przebijał oraz jak był tłumiony. W XX wieku kobiety pisały i chciały być drukowane. Nastąpiły zmiany w wyrażaniu seksualności w literaturze. A jednak wydawcy czy recenzenci prosili autorki o przesyłanie swoich zdjęć. Oceniali je po wyglądzie. Nawet – popularną dziś – Zuzannę Ginczankę wszyscy definiowali, jako piękną kobietę, ale nie czytali jej poezji.

Mężczyźni – krytycy literaccy – będąc sami poetami awangardowymi i nowoczesnymi, od poezji kobiet oczekiwali zachowawczości. Pędzące procesy asymilacji doprowadziły do tego, że ideał mężczyzny, spędzającego dnie w beit midraszu, przestał być aktualny. Jedyną nadzieją pozostawało to, że kobieta, jako matka, będzie pielęgnowała tę tożsamość. – Żydowskie feministki oskarżano o prowokowanie antysemityzmu. Oczekiwano, że ich poezja będzie nieść świat żydowskich babek ze świecznikami, kolacjami szabatowymi i modlitwami – zaznacza Joanna Lisek.

Joanna Lisek „Kol isze – głos kobiet w poezji jidysz (od XVI w. do 1939 r.)”, wyd. Pogranicze