“Aby żyć, należało unikać wspomnień” – pisze prof. Jerzy W. Borejsza w swojej książce “Ostaniec, czyli ostatni świadek”. Tym razem nie unika wspomnień, chociaż nie wszystkie przychodzą mu łatwo. Znany historyk totalitaryzmów jest dziś jednym z ostatnich, który może świadczyć o najtrudniejszych momentach ubiegłego wieku.
“Jerzy Borejsza niewątpliwie był wierzącym komunistą” – tak o ojcu autora “Ostańca” mówił eseista Ryszard Matuszewski. “Był człowiekiem, który w establishmencie komunistycznym odgrywał pozytywną rolę, był autentycznie uwrażliwiony na sprawy kultury. Był komunistą i internacjonalistą. Miał poczucie, że nikt nie będzie pamiętał, kto był ministrem kultury w czasach Balzaka, ale każdy będzie znał Balzaka. Organizował życie kulturalne z wielką przedsiębiorczością. Wykoszono go, bo był za barwny na obowiązującą w stalinizmie szarość”.
“Również dla Moskwy był za szybki, za obrotny i – co najgorsze – ciągle odnosił sukcesy. Żydzi zaś mieli być odpowiedzialni za błędy, niepowodzenia i klęski, a nie sukcesy” – wspominał z kolei wydawca Adam Bromberg.
Jerzy W. Borejsza dorastał w cieniu ojca, wydawcy, twórcy Czytelnika. Człowieka, któremu polska kultura wiele zawdzięczała, a państwo odpłaciło za te zasługi niechęcią i odsuwaniem na boczny tor.
“Po doświadczeniach drugiej wojny, po obu totalitaryzmach: hitlerowskim i stalinowskim, pozostało nam zadziwiające dziedzictwo: dawne plagi narodowe. W powszechnym użyciu jest pojęcie odpowiedzialności zbiorowej, częste są przejawy ksenofobii i antysemityzmu…” – pisze w swojej książce Jerzy W. Borejsza. Dostrzega też paradoks antysemityzmu bez Żydów. W Polsce nie ma ich prawie wcale, a wciąż stanowią istotny element wielu dyskusji. Wciąż na murach polskich miast nieuchwytni sprawcy malują gwiazdy Dawida na szubienicach lub piszą “Jude raus”, czy “Żydzi do gazu”.
Żydzi odeszli, a nienawiść pozostała, ostatnimi czasy stając się nawet bardziej wyrazista i silniejsza. Wciąż daje o sobie znać, chociaż politycy wszelkich opcji lubią podkreślać polską pomoc okazaną w czasie wojny żydowskim sąsiadom. Lubią pisać historię na nowo, zasłaniając te jej momenty, które nie są dla nich zbyt wygodne. Skrajne ugrupowania – coraz głośniejsze – wykluczają wszystkich, którzy w jakikolwiek sposób się od nich różnią. Nie pozwalają na polskość każdemu. Tymczasem Jerzy W. Borejsza wyznaje: “Moją ojczyzną jest język polski”. I w tej ojczyźnie, mimo licznych propozycji zagranicznych, pozostał.
Autor w swojej książce nie skupia się na wojennych wspomnieniach, ale w barwny sposób opisuje późniejsze życie, którego był bardziej świadomym uczestnikiem. PRL, ze swoimi cieniami, z rywalizacją, z kolejnymi pomysłami na funkcjonowanie obywateli, dla wielu współczesnych czytelników jest już tylko historią, której nie mieli szans doświadczyć. Dlatego warto wiedzieć, co na ten temat ma do powiedzenia bezpośredni świadek. Również, jeśli chodzi o środowisko naukowców. Rywalizacja i zazdrość o sukcesy innych nie pojawiła się wraz z dzisiejszym „wyścigiem szczurów”. Ludzie podstawiali sobie nogi od zawsze, nawet jeśli odbywało się to ze szkodą dla dobra ogółu. Borejsza nie boi się o tym mówić, dlatego warto go słuchać, bo nie wszyscy mamy tę odwagę i komfort, by dziś pewne rzeczy nazywać po imieniu.
Jerzy W. Borejsza „Ostaniec, czyli ostatni świadek”, wyd. Wielka Litera