“W cieniu Treblinki” Simchy Poliakewicza to druga już książka dotycząca historii społeczności żydowskiej Sokołowa Podlaskiego, przetłumaczona z jidysz przez Fundację Gszarim. Tekst w całości dostępny jest na stronie sokolow.jewish.pl.
– Ból żydowskiej historii kryje się w języku jidysz, w którym po wojnie powstawały księgi pamięci dotyczące wielu polskich miast i miasteczek – mówi Katarzyna Markusz, koordynatorka projektu. – Przed wojną 60 procent mieszkańców Sokołowa stanowili Żydzi. Dziś nie mają w mieście swoich nagrobków, ani niemal żadnych pamiątek swego wielopokoleniowego istnienia. Dlatego to na nas spada obowiązek pamięci i upamiętniania.
W ubiegłym roku fundacja przygotowała tłumaczenie książki Pereca Granatsztejna “Sokołów – moje zniszczone miasteczko”. Przedstawiono w niej wspomnienia z okresu międzywojennego, kiedy życie żydowskie w mieście tętniło. W tym roku przyszła kolej na książkę opisującą okres niemieckiej okupacji.
Autor książki, Simche Poliakewicz, urodził się w Sterdyni, ale w czasie wojny przebywał w Sokołowie. – Był w sokołowskim getcie i znał panujące tam relacje. Wspomina ludzi, z którymi się stykał, ich próbę przetrwania w tych tragicznych okolicznościach – mówi K. Markusz. – Poliakewicz był też w Treblince, co dokładnie opisał w innej swojej książce, którą zamierzamy przełożyć na polski w przyszłym roku.
Książka “W cieniu Treblinki” została wydana pierwotnie w Tel Awiwie w 1957 r. Publikacja ta dokumentuje ostatnie dni żydowskiej społeczności Sokołowa. Jako naoczny świadek, autor opisuje powstanie getta, życie w getcie (szmugiel, pomoc medyczną, epidemię tyfusu, funkcjonowanie Judenratu i inne) oraz ostatnią drogę do Treblinki poprzedzoną likwidacją getta. Autor opisał w niej nie tylko wojenne dzieje miasta, ale dwa rozdziały poświęcił obozom w Treblince. Autorką przekładu jest dr Agata Kondrat.
„Ciężko pierwszy raz stąpać po grobach przodków. Ciężko też przyjechać do własnego miasteczka. Wrócić tam, gdzie po raz pierwszy zobaczyłeś piękno pól, tam, gdzie ojciec po raz pierwszy prowadził cię do chederu, tam, gdzie twoje oczy po raz pierwszy ujrzały boży świat. W Sokołowie znałem każdy kamień i każde drzewo. Z pamięci mógłbym wyliczyć kogo spotkałem, gdy po raz pierwszy sam szedłem ulicą. Sokołów – moje rodzinne miasto, Sokołów – moje serdeczne żydowskie miasteczko! Byłeś mi centrum mojego świata. (…) Idę znanymi mi dobrze pustymi ulicami i nie spotykam nikogo. Gdzieś otwierają się drzwi i ręce wylewają na bruk wodę z miski. Drzwi zamykają się a ja nie zdążam nawet zobaczyć twarzy. Świadectwa Zagłady znajduję w nowym besmedreszu. Szyby wybite, ściany zakopcone. Schodzę w dół ulicą w kierunku rzeki. Wiele drewnianych domów jest zapadniętych, wiele zburzonych. Na ich miejscach stoją nowe. Mój dziecięcy świat nie istnieje. (…) Nie ma już Żydów w żydowskim miasteczku Sokołowie” – pisał reporter Mordechaj Canin w rozdziale kończącym książkę Poliakewicza.
Na stronie sokolow.jewish.pl będą też sukcesywnie zamieszczane materiały dodatkowe, związane z żydowską historią miasta. Już teraz można przeczytać tłumaczenie humorystycznej gazety napisanej w jidysz przez dwóch młodzieńców w 1918 r. Dotyczy ona zarówno Sokołowa, jak i Węgrowa.
– To ważne, by o tej części naszej historii wiedzieć coraz więcej. Węgrów ma to szczęście, że jego dzieje zostały opisane w książce “Dalej jest noc” przez prof. Jana Grabowskiego. Sokołów być może wkrótce też doczeka się tak pogłębionych badań. Oby tak się stało, bo do tej pory nikt tak dokładnie żydowską historią naszych okolic się nie zajmował – podkreśla K. Markusz.