Chciała napisać książkę o dzieciach, które łączyła postać Ireny Sendlerowej, ale kiedy odkryła, że jej bohaterka sama współtworzyła mity na swój temat, postanowiła zbadać jej życiorys dokładniej. Tak powstała “Sendlerowa. W ukryciu” Anny Bikont – książka nominowana do Nagrody Nike.
Zdaniem autorki Irena Sendlerowa jest mało obecna w świadectwach dotyczących okresu wojennego. W archiwum Shoah Foundation, gdzie znajduje się ok. 55 tysięcy nagrań relacji świadków, ofiar i ratujących, zaledwie dwie dotyczą Sendlerowej. – Jest mało obecna, bo zajmowała się logistyką pomocy, nie przeprowadzała dzieci. Tworzyła siatkę, kontaktowała się z ludźmi, którzy przechowywali Żydów – podkreśla Bikont.

Praca nad życiorysem Sendlerowej była odmienna od pracy nad “My z Jedwabnego”. – Tam były świadectwa, materiały procesowe, ludzie, z którymi można było porozmawiać, tysiące stron dokumentów archiwalnych – wspomina autorka. – Tutaj było tego mało. Jak gdzieś znalazłam coś o Sendlerowej, to byłam szczęśliwa.
Więcej informacji udało się zdobyć na temat okresu przedwojennego i powojennego.
– Towarzyszki Sendlerowej należały do lewicy. Tam nie było poczucia wyobcowania, nie mówiono, że ratowanie Żydów jest czymś złym. One napisały świadectwa, które były bardzo skromne. Odejmowały sobie zasługi. Jedna nie zgodziła się przyjąć medalu, podkreślając, że nie robiła tego dla nagród – zauważa Bikont.
Chociaż Sendlerowa modyfikowała swój życiorys, nie ma wątpliwości, że była zaangażowana w ratowanie Żydów. – Nie była bohaterką narodową, bo Sprawiedliwi nimi nie bywali. Teraz jest takie zapotrzebowanie. Dobrze, by bohater pomagał Żydom, był katolikiem i został tak samo potraktowany w katowni gestapo i kazamatach SB. A Sendlerowa nie jest z kruszcu narodowo-katolickiego. Według nowej władzy, Sendlerową należałoby zdekomunizować – mówi autorka.
Irena Sendler należała do PZPR, gdzie działała w komisji socjalnej. Okazuje się, że postać “dobrego komunisty” w Polsce to temat wciąż trudny i nietypowy. Góruje stereotypowe myślenie o dokonywanych wówczas wyborach i podejmowanych decyzjach. – Sendlerową komuniści wspierali w czasie wojny. Traktowali Żydów jak współobywateli. Nie była to pomoc wyższościowa – zapewnia Bikont.
W pracy nad książką nie brakowało trudnych momentów. Jednym z nich było pisanie o zachowaniu dzieci wobec dzieci. – Każde żydowskie dziecko miało takie doświadczenie, że donosiło na nie inne dziecko. Prawie nie ma świadectw mówiących o tym, że dzieci się wspierały. Zawsze są zagrożeniem.
Spotkanie z Anną Bikont, prowadzone przez Olgę Wróbel, odbyło się 27 maja 20018 r. w Księgarni na Tłomackiem w Żydowskim Instytucie Historycznym