Fritz Bauer był prawnikiem, człowiekiem pracowitym i szukającym sprawiedliwości po wojennej zawierusze. Był też Żydem, co sprawiło, że trudno mu było funkcjonować w kraju, który o popełnionych przez siebie zbrodniach chciał jak najszybciej zapomnieć.
Bauer pochodził z rodziny nieszczególnie religijnych niemieckich Żydów. Wprawdzie w jego domu obchodzono najważniejsze święta żydowskie, ale nie wiązało się to z poczuciem głębokiej wiary, a raczej przywiązaniem do tradycji, którego pilnowali najstarsi członkowie rodu. Młody Bauer, widząc radość, jaką niesie chrześcijańskim kolegom Boże Narodzenie, sam próbował namówić rodziców na umieszczenie w domu choinki. „Sytuacja, żeby ze względu na dzieci obchodzić Boże Narodzenie, traktując je jako święto niemieckie, a nie wyłącznie chrześcijańskie, była w tym czasie dość popularna w rodzinach zasymilowanych Żydów; nawet w wiedeńskim domu Theodora Herzla stała przystrojona choinka” – pisze Ronen Steinke w biografii Fritza Bauera.
Kulturowe przyzwyczajenia nie zmieniły faktu, że Bauerowie byli Żydami i w Niemczech, gdzie coraz większą popularność zdobywał Hitler, nie mogli czuć się bezpiecznie. Fritzowi udało się opuścić rodzinny kraj i ściągnąć do siebie najbliższych krewnych. Przeżył wojnę dzięki własnej determinacji oraz łutowi szczęścia. Po upadku nazistów chciał wrócić do rodzinnego kraju, ale… ten pomysł nie podobał się aliantom. Obecność Żyda w wymiarze sprawiedliwości, w aparacie odradzającego się państwa, mogła wciąż budzić kontrowersje i drażnić niektórych Niemców. W ten zadziwiający sposób alianci poddawali się stereotypom wytworzonym przez politykę Trzeciej Rzeszy, kontynuując pewnego rodzaju dyskryminację.
Powojenne Niemcy nie zamierzały przesadnie brać odpowiedzialności za nazistowską przeszłość. Doprowadzono do kilku procesów, ale nikt nie planował rozliczać wszystkich zamieszanych w działania, do których dochodziło przed wojną i w jej trakcie. Powód mógł być prosty – trzeba by ukarać zbyt wiele osób, wsadzić do więzień tych, którzy obecnie byli listonoszami, piekarzami, sklepikarzami, urzędnikami, sympatycznymi sąsiadami. Ich zbrodnie, mordy i grabieże, jakich dopuszczali się kilka lat wcześniej nie miały już dla nikogo znaczenia. Dla nikogo, poza Fritzem Bauerem. On chciał postawić przed sądem niesprawiedliwość i zamierzał z nią wygrać, w ten czy inny sposób. Nie był z tego powodu lubiany, ani przez kolegów po fachu, ani przez Niemców, którzy chcieli żyć bez ciągłego wypominania im przeszłości.
Ronen Steinke śledzi losy Bauera, jego zmagania i walkę z otoczeniem, ale i z samym sobą. Pokazuje człowieka, który wydawał się być niezwyciężonym tytanem. W rzeczywistości był po prostu osobą przyzwoitą, co okazało się niezwykłą rzadkością. Nie tylko wtedy.
Ronen Steinke „Fritz Bauer. Auschwitz przed sądem”, tłum. Iwona Ewertowska-Klaja, wyd. Replika