Pisząc kilka słów o książce Anny Bikont „Sendlerowa. W ukryciu” należy chyba zacząć od tego, czym ta książka nie jest. To nie jest, z pewnością oczekiwana przez wielu, biografia kobiety-herosa, która w pojedynkę uratowała tysiące żydowskich dzieci. To nie jest również książka o zbiorowym bohaterstwie Polaków, którzy nie bacząc na zagrożenie karą śmierci, starali się ratować współobywateli – polskich Żydów.
To przede wszystkim niesłychanie bolesna książka o samotności – ratowanych i ratujących.
„Sendlerową. W ukryciu” można podzielić na dwie części. W pierwszej postać bohaterki jest prezentowana na tle przedwojnia i czasu Zagłady. W drugiej – w czasach powojennej, komunistycznej rzeczywistości. Trudnej do przyjęcia dla zwolenników uczynienia z Ireny Sendlerowej ikony narodu polskiego.
Część pierwsza to niezwykle pieczołowicie zebrane przez autorkę relacje, wywiady i niepublikowane wcześniej materiały archiwalne. Wyłania się z nich obraz Ireny Sendlerowej – kobiety pod każdym względem niezwykłej, jednakże będącej jednym z trybów w powstałej (wprawdzie właściwie pod koniec Zagłady) organizacji, której celem było ratowanie Żydów polskich. Żegoty, składającej się z Żydów, przedwojennych filosemitów i antysemitów, finansowanej zarówno przez rząd polski jak i środowiska żydowskie. Operującej w stanie ciągłego zagrożenia. Zarówno ze strony niemieckich okupantów jak i tych Polaków, którzy z chciwości, nikczemności chęci zysku, a niejednokrotnie dla własnej rozrywki byli gotowi Niemcom dopomóc.
Gdy obecnie przetacza się przez Polskę dyskusja na temat skali pomocy polskim Żydom, w którą jakoby zaangażowany był milion Polaków, „Sendlerowa. W ukryciu” powinna stać się ważną częścią tego dyskursu. Niestety, po kilku pozytywnych recenzjach, wokół książki zapanowało milczenie. Trudno polemizować z relacjami, listami, wywiadami zebranymi zarówno z Ocalałymi jak i z Ocalającymi.
„Sendlerowa” to ważny głos w czasach, gdy tak łatwo ulega się pokusie opisywania okupacyjnej rzeczywistości, jako okresu, gdy przytłaczająca większość Polaków walczyła z niemieckim okupantem, a w chwilach wolnych od tego zajęcia ratowała polskich Żydów. To z pewnością niełatwa lektura dla zwolenników czarno-białej wizji historii. Dla mnie jednak najstraszniejszym motywem tej opowieści jest przerażająca gehenna, nieporównywalny z niczym koszmarny los żydowskich dzieci. Zagłada pochłonęła ich przynajmniej milion.
Piotr Kadlcik
Anna Bikont, „Sendlerowa. W ukryciu”, wyd. Czarne