Żył w ciekawych czasach, a o najtrudniejszych latach starał się długo zapomnieć. Swoje wspomnienia spisał w książce, wydanej właśnie przez Żydowski Instytut Historyczny. O publikacji „W skorodowanym zwierciadle pamięci” Zbigniewa Ryszarda Grabowskiego mówili jego najbliżsi 25 stycznia podczas spotkania na Uniwersytecie Warszawskim.
W czasie wojny Zbigniew miał dokumenty wystawione na nazwisko Szychowski, a jego rodzice zostali Grabowskimi. Musiał więc udawać ich krewnego. Aryjskie papiery, dokumenty, które pozwalały przeżyć, stały się cennymi rodzinnymi pamiątkami, przechowywanymi długo. Wśród nich było m.in. testimonium copulationis państwa Grabowskich, poświadczające ich związek małżeński.
Ukrywający się po aryjskiej stronie Warszawy Zbigniew żałował, że nie mógł wziąć udziału w powstaniu w getcie. Zaangażował się natomiast w walki w Powstaniu Warszawskim oraz… prowadził eksperymenty chemiczne, które nie zawsze kończyły się szczęśliwie. Dostrzegał też niebezpieczeństwo ze strony niektórych Polaków, przyjmujących antysemicką propagandę Niemiec, „trafiającą niestety na grunt bardzo podatny i dobrze przed wojną przygotowany przez endecję i Kościół” – wspominał. „Na ludzi mniej rozumujących i prymitywnie wierzących zachęcająco działał przykład, jak bliźnim można gardzić, poniżać go, bezkarnie zabić lub z zyskiem wydać go na śmierć”.
Autor otwarcie opisał powstańcze działania AK wobec Żydów. A były one różne. Jeden z sierżantów wyciągnął w jego kierunku broń i zaczął krzyczeć: „Ty Żydzie, Niemcy cię nie wykończyli, ale ja cię wykończę!”. Na szczęście był pijany, a jego strzały niecelne. Z drugiej strony batalion Zośka ocalił kilkuset Żydów (głównie greckich) z Gęsiówki. Kiedy te wspomnienia w latach 90. publikowała Gazeta Wyborcza, pominęła fragment dotyczący Zośki, za co później Grabowskiego przeprosił Adam Michnik.
Po wojnie w rodzinie Grabowskich odbyła się narada, dotycząca powrotu lub nie do przedwojennego nazwiska. Ze względu na niepewność przyszłych wydarzeń, postanowiono pozostać „na aryjskich papierach”.