Kiedy Bóg zdecydował, że wystawi Abrahama na próbę, ten odpowiedział „Oto jestem”. Miał złożyć w ofierze swego syna i prawie to zrobił, powstrzymany w ostatniej chwili przez samego Boga. „Oto jestem”. Taka jest moja tożsamość, z tym się identyfikuję, w to wierzę, temu się poddaję. „Oto jestem”. הנני.
Żydowskie życie może być proste. Jeżeli weźmiemy Szulchan Aruch i zastosujemy go w stu procentach, będziemy wiedzieć, którą nogą wstać rano z łóżka, co czeka nas w przyszłości oraz na czym polega nasze życie. Stosunkowo niewielu Żydów bierze sobie jednak te zasady do serca. Większość lubi komplikacje, rozważania i chadzanie własnymi ścieżkami. הנני.
Jonathan Safran Foer we „Wszystko jest iluminacją” pokazał ścieżki swoich przodków, z których utkało się jego DNA. W „Oto jestem” otwiera własną ścieżkę, która tworzyć będzie losy jego dzieci.
Bohater książki, Jacob, jest pisarzem, ale zamiast książek tworzy scenariusze programów telewizyjnych. Ma żonę, trzech synów, chorego ze starości psa, ojca, który pisze prawicowe felietony sławiące chwałę Izraela, ale sam się tam nie wybiera oraz dziadka, który rozważa samobójstwo. Jacob ma też w sobie poczucie pustki, które nie pozwala mu być w pełni szczęśliwym. Sam zresztą nie ma pojęcia, co to znaczy szczęście. Chce i nie chce jednocześnie. Chce mieć rodzinę, dzieci, ale szuka przygód poza domem. To, co ma mu nie wystarcza. Nie spełnia go. Nie jest sobą. הנני.
O ile „Wszystko jest iluminacją” była książką o życiu – tym, które przytrafiło się naszym genom, zanim zamieszkały w naszych ciałach, o tyle „Oto jestem” to książka o końcu życia, o zbliżaniu się do tego końca, co wcale nie musi następować w podeszłym wieku. Umieramy każdego dnia, robiąc nie to, co czyni nas szczęśliwymi, ale to, co robić powinniśmy. Zasady czynią nasze życie prawym i porządnym, ale czy pięknym?
Kiedy Izrael zostaje zaatakowany przez połączone siły arabskie tuż po ogromnym trzęsieniu ziemi, premier tego kraju wzywa amerykańskich Żydów do przybycia na pomoc. Niewielu z nich odpowiada na ten apel. Wolą wysyłać do Izraela pokaźne czeki, niż swoich mężów i synów. Lepiej im w wygodnych willach na przedmieściach, niż w dalekim kraju, który chociaż jest ich to nie jest ich. Nie są gotowi dla niego ginąć. Nie stają na wysokości zadania. Ich wsparcie to tylko słowa. To dobrze, czy źle? Foer na to pytanie nie odpowiada, ale też nie ma zamiaru krytykować żadnej z dostępnych opcji. Czy będąc Żydem, musisz czuć się związany z Izraelem? Czy to Twój obowiązek? A jeśli nie? Co, jeśli chcesz po prostu przeżyć swoje życie po swojemu, umrzeć po swojemu i według własnych zasad? Tylko, kto z nas jest w stanie powiedzieć, że potrafi tego dokonać. הנני. Oto jestem. Poddaję się temu, co ma przyjść.
Foer jest znakomitym pisarzem z ogromną wrażliwością na otaczający go świat. W swojej najnowszej powieści sportretował średnie pokolenie amerykańskich Żydów i to raczej z ich problemami niż radościami. Pokazał też stopniowe odchodzenie, odsuwanie się od innych – na własne lub ich życzenie – znikanie. Sportretował samotność, która też może stać się wyborem. Każdy pisze własny Szulchan Aruch i postępuje według jego zasad. Oto jestem. הנני.
“Żeby leworęczność, pojawienie się bliźniaków albo rude włosy stały się cechą rodzinną, muszą pojawić się wielokrotnie” pisze Foer. “Żeby stało się nią samobójstwo, wystarczy jedna próba”. Oto jestem. הנני.
Jonathan Safran Foer „Oto jestem”, wyd. WAB, tłum. Krzysztof Cieślik