Nie tylko ludzie mają swoje historie, ale i miejsca. Czasami jedno z drugim łączy się w tragicznym splocie, który nie pozwala spokojnie funkcjonować nikomu, kto się z nim zetknie. Zagadki z przeszłości muszą zostać rozwiązane, a duchy znaleźć ukojenie. Nie tylko w Oszpicynie. W każdym innym mieście też.
Wojciech Jaromin jest młodym dziennikarzem, który po studiach trafia do Oszpicyna i zaczyna pracę w lokalnej gazecie. Wkrótce odkrywa, że w mieście dzieje się coś dziwnego. Dzieci zaczynają się dziwnie zachowywać, nadzwyczaj celnie rzucają nożami, znajdują się w miejscach, w których ich być nie powinno oraz… mordują. Klucz do rozwiązania tej zagadki spoczywa w głowie Jaromina, a nie każdy z mieszańców miasteczka chce, żeby prawda wyszła na jaw.
Dzieci stają się kluczem do przeszłości miejsca, w którym rozegrała się przed laty ogromna tragedia. Oszpicyn – polski Oświęcim – niemieckie Auschwitz. Świadek mordu na milionie niewinnych ludzi.
Krzysztof A. Zajas przypomina, że miejsca, w których dziś mieszkamy, gdzie wiedziemy w miarę spokojne i ustabilizowane życie, gdzie bawią się nasze dzieci, kiedyś wyglądały inaczej. W czasie wojny nie tylko Niemcy zadawali śmierć. Polacy często wykorzystywali okazję do łatwego zarobku, przechwytywali żydowskie złoto, wydając jego właściciela lub samemu go zabijając. Nie bali się odbierać życia nawet dzieciom. I te dzieci wracają po latach, by upomnieć się o swoją godność.
Autor książki opisał jedno miejsce, które najbardziej w świadomości społecznej kojarzone jest z tragedią Zagłady. Przed wojną w Polsce mieszkało ponad 3 mln Żydów w miastach i miasteczkach, gdzie zajmowali się handlem, nauką, pracą. Dziś w tych samych miejscowościach nie mieszka ani jeden Żyd. Pozostały puste cmentarze, synagogi zamienione na budynki użyteczności publicznej oraz coraz szybciej zacierające się ślady pamięci. Pozostał ból tych, którzy nie znaleźli ratunku u dobrze znanych sąsiadów.
Książka Zajasa to thriller, który wciąga czytelnika intrygująca akcją. Ale pod powierzchnią zapisanych na jej kartach słów – jak pod powierzchnią oszpicyńskiej ziemi – kryje się coś więcej. To próba zwrócenia uwagi na nasza lokalną historię, na jej ciemniejsze strony, na to, że nie wszystkie sprawy z przeszłości możemy uznać za załatwione. Po wielu polskich miastach wciąż krążą dybuki, czekające na swoją kolej, na dzień, w którym ktoś usłyszy ich krzyk rozpaczy.
Krzysztof A. Zajas, „Oszpicyn”, wyd. Marginesy