“Głosy świadków mają obowiązek być wysłuchane”

“Pisma z getta warszawskiego” Racheli Auerbach otrzymały tegoroczną Nagrodę Historyczną Polityki w kategorii wydawnictw źródłowych. O książce, jej autorce, pamięci i historii rozmawiamy z Karoliną Szymaniak.

Karolina Szymaniak, fot. Monika Szabłowska-Zaremba

Kiedy czytałam “Pisma…” kilkukrotnie budziłam się w nocy, by sprawdzić, czy moim dzieciom nic nie grozi. Auerbach zaś przywołuje swoje sny w dziennikach. Co Tobie się śniło w czasie pracy nad tą książką?

Pracowałam nad nią przez kilka lat i w tym czasie śniły mi się różne rzeczy. Te sny przygniatały i mnożyły się. Brały się m.in. z poczucia winy, że nie kończę tej książki. Nie było natomiast traumatycznych koszmarów, które przywoływałyby okupacyjną rzeczywistość. To raczej koszmary edytora, wynikające z obawy, że ta praca jest czymś, czego nie uniosę; jest zbyt skomplikowana i obciążająca.

Kim była Rachela Auerbach? Jaką rolę pełniła wśród członków Oneg Szabat?

W perspektywie powojennej czy dzisiejszej – nieco zaburzonej – wydaje się niekiedy jedną z czołowych przedstawicielek grupy Oneg Szabat, która tworzyła podziemne archiwum getta warszawskiego, bo była jedną z trzech osób, które z grupy ocalały. I stała się niejako jej rzeczniczką, walczyła o podjęcie działań na rzecz odnalezienia archiwum, o pamięć o Ringelblumie. Tymczasem w getcie była po prostu jednym ze współpracowników, których Ringelblum zatrudniał. Nie należała do ich ścisłego kręgu. Miała kontakt z kilkoma osobami, zresztą tego wymagały też zasady konspiracji. Po akcji likwidacyjnej w lipcu 1942 Ringelblum zorientował się, że jest jedną z nielicznych osób współpracujących z jego archiwum, które ocalały. Stopniowo jej rola wzrastała.

Ringelblum znał wcześniej Auerbach luźno – przed wojną była już rozpoznawalną dziennikarką i działaczką z wielkim talentem organizacyjnym. Nie jestem jednak pewna, na ile zdawał sobie sprawę, proponując jej współpracę z Oneg Szabat, jak mocny tekst jest ona w stanie napisać. A “Dziennik” to bez wątpienia, jeśli takie miary w ogóle trzeba i można stosować, nie tylko szalenie ważny dokument, ale arcydzieło literatury Zagłady.

Po wojnie jednym z zadań, jakie sobie postawiła było ocalenie archiwum i utrwalenie pamięci o Ringelblumie. W ogóle czuła się, jak o sobie mówiła, rzeczniczką zamordowanych i zamordowanego świata. Bo pisała nie tylko o wojnie i Zagładzie, ale też o przedwojennej kulturze żydowskiej.

Po wojnie Auerbach pojechała do Treblinki. Jak jej reportaż na temat obozu został przyjęty w Polsce?

To był ważny głos w debacie o tym, co działo się na terenach byłych obozów Zagłady. Jeszcze będąc w getcie Auerbach przeczuła, że miejsca kaźni Żydów mogą się stać tym swoistym polskim Kolorado. Siłą tego tekstu był język oraz sposób, w jaki pisarka go skonstruowała, ale także fakt, że była to jedna z pierwszych prób zmierzenia się z historią obozu. Książka nie dotyczy bowiem tylko powojnia, ma też część historyczną, pisaną jeszcze na gorąco, odsłaniającą ogrom Zagłady, jaka się w Treblince dokonała. Trzeba sobie jednak zdawać sprawę, że tekst został napisany w jidysz, ukazał się najpierw w piśmie “Dos Naje Lebn”, a potem jako oddzielna publikacja. Docierał więc do specyficznej grupy czytelników – w Polsce i poza jej granicami. Wywierał mocne wrażenie. Ojciec mojego przyjaciela, pisarz Mosze Waldman, mówił, że w wersji gazetowej, w jednym egzemplarzu, tekst dotarł do Buchary. Polscy Żydzi zbierali się grupami i czytali go na głos. Waldman wspominał, że długo nie mógł się wyzwolić spod koszmaru, jaki roztoczył przed nim tekst Auerbach.

Czy w “Pismach…” coś Cię szczególnie zaskoczyło? Czy było coś, co sprawiało kłopot w pracy nad tekstem?

To trudne pytanie. Pierwszy raz “Dziennik” Auerbach czytałam 16 lat temu, trudno więc dziś złapać ten pierwszy moment zaskoczenia. Podczas kolejnych lektur tego tekstu miałam coraz większą świadomość teoretyczną, historyczną. Przefiltrowywałam też ten materiał przez interpretacje innych osób, m.in. Jacka Leociaka, ostatnio Grzegorza Niziołka, Aleksandry Ubertowskiej, a także moje własne prace i lektury. To, co mnie uderzyło na początku i co do dziś stanowi dla mnie o sile tego tekstu, to umiejętność kadrowania, skupienia na szczególe, za którego pomocą wydobywa Auerbach gettową rzeczywistość. A także umiejętność montowania tych kadrów. Często mówię tu o precyzji cięcia – cięcia, które wydobywa detal i cięcia, które rani. Przy każdej kolejnej lekturze.

Trudnością z kolei było to, że tekst został zniszczony, szczególnie jego druga część. Miejscami jest nieczytelny, co powoduje rozpacz edytora. Widać zarys liter, ale nie da się ich odczytać, mimo możliwości skorzystania z nowych technologii. Kiedy nie udaje się osiągnąć pożądanych rezultatów, trzeba skapitulować – ale tymczasem, tylko tymczasem, miejmy nadzieję. Sama autorka, kiedy tekst przepisywała, nie mogła fragmentów dokładnie rozczytać. Moim zadaniem było zrobić jak najwięcej i pogodzić się z tym, że więcej już nie mogę, chociaż bardzo chciałam. Ta umiejętność poddania się i pokory – to coś, co wyniosłam z kilkuletniej pracy nad tekstem.

Czy dziś świadectwa Zagłady wciąż należy wydawać? Czy nie jest tak, że wiemy już wszystko?

Wszystkiego nie wiemy i wiedzieć nie będziemy. Natomiast ciągle wychodzą na jaw nowe informacje, szczególnie o tym, co się działo po likwidacji gett, na prowincji. Dużo wnoszą do tego publikacje Centrum Badań nad Zagładą Żydów IFiS PAN, które raz po raz odsłaniają całe połacie naszej komfortowej niewiedzy. Nie chodzi jednak tylko o to, by stare i nowe fakty znać, ale o to, by sam na sam zmierzyć się z tą rzeczywistością. Głosy świadków – w jidysz, hebrajskim, polskim i wszystkich innych językach – mają obowiązek być wysłuchane. W tej swojej różnorodności. Czytanie tych relacji to obowiązek nie tylko historyka.

Nad czym wobec tego teraz pracujesz?

Przygotowuję ponowne wydanie “Treblinki” Racheli Auerbach. Pisarka pracowała nad opisaniem historii tego obozu jeszcze będąc w getcie. To jest sprawa, która była dla niej ważna do śmierci. Wracała do tematu Treblinki cały czas.

W dalszej perspektywie chciałabym spróbować zmierzyć się z intelektualną biografią Auerbach.

Rozmawiała Katarzyna Markusz

Spotkanie z Karoliną Szymaniak wokół “Pism z getta warszawskiego” Racheli Auerbach odbędzie się 28 sierpnia w Centrum Kultury Jidysz (Warszawa, ul. Andersa 15), a poprowadzi je Beata Chomątowska. Wydarzenie odbywa się w ramach Festiwalu Warszawa Singera.