Szymon Datner był więźniem getta w Białymstoku. Tam zostały zamordowane jego żona i dwie córki. On przeżył wojnę, a w 1946 opublikował pierwszą pracę naukową poświęconą zagładzie białostockiego getta oraz walce podejmowanej przez Żydów.
„Nazwać Niemca człowiekiem – to haniebny policzek dla ludzkości, nazwać Niemca Europejczykiem – to obelga dla starego kontynentu, który symbolizował sobą wszystko to, czego Niemcy są zaprzeczeniem” – pisał Datner w epilogu swojej książki. Zamieścił tam, na samym końcu pracy, własne przemyślenia i oceny, które już wówczas niektórym członkom Centralnej Żydowskiej Komisji Historycznej wydawały się kontrowersyjne. Domagali się usunięcia tej części książki. Autor jednak postawił sprawę jasno – wszystko, albo nic. Dzięki temu „Walka i zagłada białostockiego ghetta” mogła ukazać się w całości.
Datner jest nie tylko historykiem, który odtwarza wydarzenia. Jest również jedną z ofiar. Bezpośrednio stara się nie nawiązywać do własnej sytuacji, nie mówić o sobie. Nawet gdy opisuje własne przeżycia ukrywa się za pseudonimem. Tak bardzo chce być obiektywny.
Dziś, po siedemdziesięciu latach, tekst Datnera czyta się inaczej niż wtedy, gdy został wydany po raz pierwszy. Wiele rzeczy trzeba opatrywać przypisami, tłumaczyć i wyjaśniać współczesnym czytelnikom. Datner pisał nie tylko dla Żydów, ale i – a może przede wszystkim – dla nie-Żydów, dla Polaków, którzy być może nie wiedzieli jak wyglądała sytuacja w getcie. Autor docenia pomoc z ich strony. Podkreśla, że bez chłopskich rodzin wielu Żydów nie miałoby szans na przeżycie. Sam z takiej pomocy korzystał. W innym swoim tekście, napisanym tym razem w jidysz, w 21 rozdziałach mówi o przemocy polskich sąsiadów i pogromach w Wąsoszu, Radziłowie, Wiźnie, Jedwabnem, Kolnie, Stawiskach, Zarębach Kościelnych. Wymienia nazwiska ocalałych i sprawców, podając przy tym jak najwięcej szczegółów i nie uciekając od emocji. Ten tekst powstał dla ocalałych i zamordowanych. „Walka i zagłada…” zaś, spisana po polsku, skierowana jest do tych, którzy niekoniecznie znają jidysz.
Autor opisuje fakty, podaje nazwiska i daty. Zbiera ich jak najwięcej, bo wie, że po niektórych osobach pozostanie tylko jego wpis w książce. Żadnych innych śladów, żadnych krewnych, którzy mogliby ich opłakiwać, żadnych przyjaciół i znajomych. Nie został nikt wśród żywych, a majątek, który mieli, dawno przeszedł w inne ręce. Ślady po ich istnieniu zacierają się powoli, ale skutecznie.
„Wierzę głęboko, że duch ludzki jest nieśmiertelny. Wierzę głęboko, że Niemiec nie jest człowiekiem” – pisze Datner, a jego słowa tak jak wtedy, tak i dzisiaj mogą budzić kontrowersje. Niezależnie od tego, nie można mu odmówić prawa do takich poglądów. On widział tego odczłowieczonego Niemca, stykał się z nim w czasie Zagłady i ten właśnie Niemiec pozbawił go rodziny zamordowanej zupełnie bez powodu.
Szymon Datner „Walka i zagłada białostockiego getta”, wyd. ŻIH