Zbudowano ją pod koniec XIX wieku, dlatego zaraz po wojnie nie uznano jej za zabytek. Przez lata tylko kupa gruzu przypominała o tym, że na Tłomackiem stała niegdyś Wielka Synagoga. Zburzona, zapomniana, zabudowana. Wycięta z miejskiej pamięci.
Numerek z szatni, świecznik, fragmenty filarów – te ostatnie ślady Wielkiej Synagogi znajdują się dziś w Żydowskim Instytucie Historycznym. Na podłodze w hallu są też ślady ognia, który strawił symbol żydowskiej stolicy – tej postępowej, reformowanej, nieortodoksyjnej, zasymilowanej. Zniknął budynek, a później znikała pamięć o nim. O odbudowie nikt nigdy nie myślał.
Na okładce książki Jany Fuchs widać gruzy po Synagodze, Grubą Kaśkę oraz czteropiętrowy czynszowiec, na którego miejscu znajduje się dziś chodnik prowadzący do metra. Kilka okien w budynku jest uchylonych, ale nie ma w nich kwiatów, ani prania schnącego na balkonach. Pogoda tego dnia była pewnie chłodna, bo spacerujący obok ludzie mają na sobie płaszcze. Sklepy w czynszowcu są zamknięte. Może to niedziela? A może już nikt tam nie mieszka? Budynek i tak wkrótce przestanie istnieć, bo miejsce to będzie potrzebne miejskim planistom. Zostanie po nim tylko zdjęcie.
Gdyby nie zdjęcia, nie znalibyśmy historii miejsc. Im więcej czasu upływa, tym mniej jest ludzi, którzy pamiętają o tym, co już dziś nie istnieje. Pamięć miejsca jest ważnym aspektem publikacji niemieckiej badaczki. Czy my sami, przyjeżdżając np. po latach do dawno niewidzianego miasta, nie rozglądamy się z niedowierzaniem, obserwując jak wiele się zmieniło? Ile miejsc pamiętamy, a ile zniknęło na zawsze? Czy te zmiany są dla mieszkańców ważne?
Po wojnie nie można było odbudować Warszawy taką, jaka była wcześniej. Skoro nie mogli wrócić dawni mieszkańcy to i o ważne dla nich miejsca nikt nie dbał. Kolejne organizacje żydowskie były zbyt ubogie i niezdolne do prowadzenia prac remontowych jakichkolwiek budynków. I dla kogo miałyby to robić, skoro pozostało tak niewielu Żydów? Władze państwowe również nie miały zamiaru wskrzeszać żydowskich pamiątek. Chyba że opłacało im się to ze względów politycznych. Remont fasady synagogi Nożyków spotkał się z przychylną decyzją dopiero Wojciecha Jaruzelskiego, który chciał poprawić swój wizerunek na Zachodzie po wprowadzeniu stanu wojennego.
Ostatnie ślady znikały. Gruzy wywożono, teren sprzątano. Nie było ludzi, nie było miejsc. Pamięć słabła. Dopiero dzisiaj ta pamięć do nas wraca. Dzięki archiwom, badaczom, starym fotografiom. Dzięki temu, że nie można stać plecami do własnej historii. Dzięki temu, że tak bardzo chcemy pamiętać o tych, którzy byli tu przed nami. Wszystko po to, by i o nas kiedyś nie zapomniano.
Jana Fuchs „Miejsce po Wielkiej Synagodze”, wyd. Żydowski Instytut Historyczny
Katarzyna Markusz