„Rutka” to książka dla dzieci, ale stawia pytania, na które będą musieli odpowiedzieć dorośli.
Zosia mieszka na łódzkich Bałutach. Nudzi się latem, bo wszyscy koledzy wyjechali na wakacje. Ona została. Jej mama dużo pracuje i ciągle nie ma ani czasu, ani pieniędzy. Przed kolejnym wyjazdem służbowym prosi ciotkę Różę, bo zaopiekowała się Zosią. W tym momencie zaczyna się największa przygoda dziewczynki.
Rutka mieszka na tym samym podwórku, co Zosia, ale nigdy wcześniej się nie spotkały. Może dlatego że mieszkanie Rutki znajduje się w budynku przeznaczonym do rozbiórki z drzwiami zabitymi deskami, walącymi się ścianami i dziurawymi podłogami. Ale kiedy Rutka wprowadza Zosię do środka, okazuje się, że dom jest zupełnie inny. Świat zmienia się jak pod dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Zmienia się całe miasto i nic nie jest już takie, jakim pamięta je Zosia.
Dziewczynki pokazują sobie nawzajem swoje światy. Razem się bawią, płatają figle, śmieją i uczą się od siebie. Teraźniejszość przenika się z okresem okupacji, a spokojne życie przeplata się z gettem i oczekiwaniem na odjazd pociągu ze stacji Radegast.
Co ciekawe, w tej książce ani razu nie pada słowo „Żyd”, „wojna”, „getto”. Są chałki, świecznik zapalany do kolacji i piosenka, w której śpiewa się o „jidisze mame”. To wszystko sprawia, że książka nie jest gotową odpowiedzią, którą możemy zbyć ciekawskie nastolatki. Jest pytaniem, które one po tej lekturze nam – rodzicom i nauczycielom – postawią. Co to znaczy „jidisze mame”? Co stało się na stacji Radegast? Gdzie podziali się rodzice Rutki? Co stało się z jej braciszkiem?
I najważniejsze – kim była Rutka?
Żydowska tożsamość w tej książce jest niewypowiedziana tak, jak w wielu domach, w których postanowiono po wojnie zamilknąć. Ci, którzy przeżyli nie mówili ani o sobie, ani o tych, których prochy spoczęły na największych cmentarzach Europy. Jidisze mame istniała tylko w snach i piosenkach nuconych po kryjomu.
Autorka nie pisze „Żyd”, ale „człowiek”. Wszyscy są równi, wszyscy są tacy sami. Skoro tak, to skąd wzięły się podziały?
Cieszę się, że ta książka została napisana. Jest dla mnie zaproszeniem do rozmowy. Takiej, którą możemy odbyć z własnymi dziećmi, ale też z rodzicami lub dziadkami. Takiej, która dla młodego pokolenia może stać się wielkim odkryciem lokalnej historii i świadomości. Takiej, która poruszy i na pewno nie zostawi nikogo obojętnym.
„Rutka” Joanna Fabicka, wyd. Wydawnictwo Agora
Katarzyna Markusz