“Na szczęście to Żyd”

Figurki przedstawiające Żydów są tematem coraz liczniejszych badań naukowych i artykułów prasowych. W 2013 w Krakowie zorganizowano wystawę na ten temat, a w tym roku pojawiła się książka Erici Lehrer, amerykańskiej antropolożki kultury.

Lehrer zebrała w swojej książce fotografie najróżniejszych figurek. Jest tutaj Żyd, który niczym (poza kolorem ubrania) nie różni się od biskupa; zadumany Żyd, niemal identyczny z figurką Chrystusa frasobliwego; są kukiełki wykorzystywane w szopkach; są rzeźbione w drewnie figury, a nawet ul. Nie zabrakło również lepionych z modeliny postaci Żydów z pieniążkiem.

Autorka książki próbuje odpowiedzieć na pytanie o to, czym są te figury dla ich twórców, odbiorców, dla nas wszystkich. Na to pytanie trudno jest odpowiedzieć jednoznacznie. Dla jednych te figurki są przejawem antysemityzmu, dla innych – ludową rozrywką niewartą szczegółowej analizy.

Trudno jest mi zgodzić się z osobami, które w postaci Żyda zrobionego z drewna lub modeliny dopatrują się antysemityzmu. Takie figurki (chociaż bez monety w ręku) sprzedawane są w sklepie znajdującym się przy warszawskiej synagodze Nożyków oraz w licznych kramach rozstawianych w Krakowie przy okazji Festiwalu Kultury Żydowskiej. Na straganach te figurki sprzedawane są obok podobnych postaci przedstawiających anioły, biskupów, Jezusa. Wykonane są często w podobny sposób, w podobnej stylistyce.

Żyd z pieniążkiem – czy to jako figurka, czy przedstawiony na obrazie – ma podobno przynosić szczęście w finansach. Jego działanie jest prawdopodobnie tak samo skuteczne, jak magiczna moc słonika z podniesioną trąbą, który ma przynosić szczęście we wszelkich sferach życia. A jednak ludzie to kupują. Jest popyt – jest podaż. Czy jest w tym coś złego? To pewnie zależy od intencji producentów i kupujących, jednak antysemityzmu bym się tu nie doszukiwała. Jeśli już to raczej czegoś na kształt ludowego stereotypu. Żyd kojarzył się z bogactwem, luksusem, dorabianiem się majątku kosztem wielu wyrzeczeń, na które innych nie było stać. Pojawiała się więc zazdrość i chęć osiągnięcia tego samego, jednak przy znacznie mniejszym wysiłku. Ci, którzy w ten sposób widzieli Żydów zdawali się nie dostrzegać całej masy żydowskiej biedoty, która szczęścia do pieniędzy nie przynosiła nikomu, a szczególnie sobie.

„My, polscy Żydzi, podobnie jak diaspora amerykańska czy Izraelczycy nie chcemy być wtłaczani w stereotypowe ramy. Tak naprawdę jesteśmy jednak ‘słoikami’, którym przypomnienie o prowincjonalnych korzeniach mocno zagraża. Chcemy być potomkami Freuda, profesorów uczelni, w najgorszym razie wielkich rabinów czy sefardyjskich przybyszów. Prawie w każdej żydowskiej rodzinie kultywowana jest odległa pamięć o uczonych przodkach. Do przodka nosiwody czy cholewkarza raczej nikt się nie przyznaje. A tych jest przecież większość w każdym drzewie genealogicznym,” pisze Michał Bilewicz w eseju zamieszczonym w książce Lehrer. To jeszcze jedne element, na który warto zwrócić uwagę przy tego typu rozważaniach.

Na koniec jeszcze jedna istotna uwaga. Figurki przedstawiające Żydów nie są wyłącznie polskim wynalazkiem. Można je kupić również w USA, Izraelu i innych krajach. Jan Gebert zauważa w książce Lehrer, że „są [one] jednak zawsze produkcji polskiej”. Nie mogę się z tym zgodzić. Będąc w jerozolimskiej dzielnicy Mea Szearim, natknęłam się w jednym ze sklepów na serię figurek pod nazwą Mitzvah Kinder. Te figurki przedstawiają wyłącznie Żydów ortodoksyjnych. Można kupić całą chasydzką rodzinę – łącznie z niemowlętami w koszyczkach; można kupić figurki przygotowane na poszczególne żydowskie święta. Mało tego – można zbudować sobie mini synagogę (łącznie z mini zwojem Tory), do której te ludziki będą chodzić. Na sklepowej wystawie ludziki męskie były oddzielone od żeńskich specjalnym parawanem (również do kupienia). Przed sklepem nie widziałam protestujących, ani zgorszonych mieszkańców tej ultraortodoksyjnej dzielnicy.

„Na szczęście to Żyd. Polskie figurki Żydów” Erica Lehrer, wyd. Korporacja Ha!art

Katarzyna Markusz