“Codziennie odkurzałam portret Hitlera”

“Czy na cmentarzu coś jeszcze zostało?” – pyta Batszewa Dagan, wysiadając z samochodu. – “Nie? Tylko pomnik? Chcę go zobaczyć”. Idziemy więc zobaczyć tablicę przytwierdzoną do dużego kamienia, który stoi na starym cmentarzu żydowskim w Sokołowie Podlaskim. To jedyna pamiątka po sześciu tysiącach miejscowych Żydów, którzy w 1942 roku zostali wywiezieni do pobliskiej Treblinki. Batszewa chce wiedzieć o nich jak najwięcej zanim spotka się z uczniami miejscowej szkoły. Dzięki temu powie dzieciom nie tylko o cmentarzu, ale i domu rabina oraz miejscu, gdzie stała kiedyś synagoga.

Batszewa Dagan urodziła się w 1926 roku w Łodzi jako Izabella Rubinstein. Jest byłą więźniarką KL Auschwitz-Birkenau i KL Ravensbruck. Po wojnie wyemigrowała do Izraela, gdzie mieszka do dziś. Zajmuje się nauczaniem o Holokauście. Prowadzi zajęcia dla nauczycieli, młodzieży oraz dzieci. – Miałam trzy siostry i pięciu braci – wspomina. – Kiedy wybuchła wojna naziści ogłosili, że nie będzie szkół i nauki dla dzieci żydowskich. Gdy w Łodzi utworzono getto mój ojciec nie chciał, abyśmy tam zamieszkali. Łódź stała się częścią Trzeciej Rzeszy. Moje starsze rodzeństwo uciekło. Wyjechaliśmy więc do Radomia. Tutaj też chcieliśmy się uczyć, ale nie było takiej możliwości. Zbuntowaliśmy się więc i postanowiliśmy uczyć się potajemnie w prywatnych mieszkaniach w getcie. Gdy w pobliżu przechodzili żołnierze chowaliśmy zeszyty i książki.

Życie w radomskim getcie również nie należało do łatwych. Podobnie jak w wielu innych gettach i tutaj toczyła się codzienna walka o przetrwanie. Dzieci miały w niej najmniejsze szanse. – W łóżku nie można było spać wzdłuż tylko wszerz – mówi Batszewa Dagan. – Nogi dyndały w powietrzu, bo nie było miejsca dla wszystkich. Ciągle stało się w kolejce do ubikacji albo do kuchni. Jedzenie było na kartki. Kto nie miał kartek, ten nie miał nic do jedzenia. Żyliśmy ze strachem, że może następnego dnia nas zabiją. Nikt nie miał doświadczenia z takim życiem. Nie rozumieliśmy, jak można tak gnębić ludzi. Nie mieliśmy lidera, który bym na pokazał drogę, powiedział jak to przeżyć.

Batszewa Dagan podkreśla, że ofiarami nazistów padło wiele narodów. Najbardziej ucierpieli Żydzi. – Żydzi byli ofiarami numer jeden. Później byli Cyganie, Polacy, Rosjanie. Naziści gnębili całą Europę. Wszystkie narody były umęczone, cierpiały i śniły o wolności.

W czasie gdy funkcjonowały getta wśród ich mieszkańców pojawiło się słowo “akcja”. Oznaczało ono tzw. przesiedlenia, które kończyły się najczęściej śmiercią. W Radomiu akcja rozpoczęła się w nocy z 4 na 5 sierpnia 1942 roku. – Wydano rozkaz, aby zebrać się w jednym miejscu. Nastąpiła selekcja. Wybierano, kto ma żyć, a kto ma iść na śmierć. Młodych ustawiono po jednej stronie, a starszych po drugiej. I to było moje pożegnanie z rodzicami. Nie wiedziałam co się z nimi później stało. Ja byłam wtedy młoda i chciałam żyć. Na aryjskich papierach uciekłam do Niemiec, bo oni tam nie potrafili rozróżnić, kto jest Żydem, a kto nie. Miałam książeczkę do nabożeństwa, znałam modlitwy, żyłam jako aryjka. Pracowałam u nazistowskiej rodziny i codziennie rano odkurzałam portret Hitlera.

Ktoś jednak w końcu domyślił się, że młoda pracownica z Polski nie jest tą, za którą się podaje. Batszewa została aresztowana przez gestapo. W Niemczech siedziała w sześciu więzieniach. W końcu trafiła do Auschwitz. W obozie spędziła dwadzieścia miesięcy. – Każda sekunda naładowana była strachem. Nie wiedziałam, czy ja to przeżyję, czy nie. Pracowałam w czterech komandach. W komandzie Kanada, gdzie sortowałam ubrania i przedmioty pozostawione przez więźniów, zastanawiałam się na tym, kto te rzeczy nosił, kto się nimi cieszył. Przez wiele lat głodowałam i dlatego dziś szanuję chleb. Dziś wciąż są na świecie ludzie głodni i dlatego nie wolno nam lekceważyć chleba.

Będąc z Auschwitz Batszewa nauczyła się francuskiego od Belgijki, którą poznała w obozie. Uczyła się również na pamięć wierszy, które pisali inni więźniowie. Opublikowała je później w jednej ze swoich książek. – Po wyzwoleniu chciałam jechać na Zachód, bo chciałam żyć w żydowskim kraju i miałam dosyć antysemityzmu. Wiedziałam, że w Polsce nikogo nie znajdę. Gdy przyjechałam do nowego kraju, nauczyłam się hebrajskiego i trafiłam do seminarium nauczycielskiego. Uważałam, że najważniejsze jest wychowanie młodzieży. Zawsze macie wybór – być dobrym albo złym.

Książki Batszewy Dagan mogą służyć nauczycielom i rodzicom do uczenia dzieci na temat Holokaustu. – Na ręce mam wytatuowany numer. Moi uczniowie często mnie o niego pytali. Stąd też wziął się pomysł na pisanie dla nich książek. Bo my, będąc w obozie, chciałyśmy przeżyć, aby światu opowiedzieć o tym, co nas spotkało. Przecież inaczej nikt by w to nie uwierzył. I tak zdarzają się dziś ludzie, którzy w to nie wierzą.

Katarzyna Markusz

Na zdjęciu Batszewa Dagan i Nadav Eshcar, wiceambasador Izraela w Polsce, na starym cmentarzu żydowskim w Sokołowie Podlaskim.