Kamienie na macewie. Holokaust w polskim kinie

W latach 1945-2010 powstało w Polsce zaledwie 18 pełnometrażowych filmów opowiadających o Zagładzie Żydów. Wydaje się, że temat wojny, okupacji, getta, Sprawiedliwych oraz nie-Sprawiedliwych powraca ciągle w dyskusji publicznej. Często pojawiają się artykuły, coraz częściej różnego rodzaju książki na ten temat. Dlatego dziwić może stosunkowo niewielka liczba filmów. Wiele z nich powstało w okresie PRL, kiedy trudno było nakręcić obraz wolny od ideologii i narzuconej z góry wizji świata. Niektórym reżyserom to się jednak udało, a ich dzieła przeszły próbę czasu obronną ręką. Szkoda tylko, że dziś spoczywają na zakurzonych półkach filmowych archiwów, będąc niedostępnymi dla odbiorców.

Joanna Preizner, zafascynowana tymi filmami, postanowiła zbadać dokładnie ich losy. Analizowała jedynie polskie filmy, stworzone przez rodzimych reżyserów, aktorów i ekipę. Nie ma więc w jej książce “Kamienie na macewie. Holokaust w polskim kinie” takich obrazów jak “Gorzkie żniwa”, “Europa Europa”, “Tragarz puchu”, czy “Pianista”. Są za to inne filmy, które Preizner swoją publikacją ratuje od całkowitego zapomnienia.

Pierwszym filmem, jaki na temat Holokaustu nakręcili Polacy była “Ulica Graniczna” Aleksandra Forda. Reżyser, którego prawdziwe nazwisko brzmiało Mosze Lifszyc, wierzył, że swoimi filmami może wychowywać widzów. We wrześniu 1939 roku brał udział w obronie Warszawy. Później schronienia szukał na wschodzie. Nie miał wyjścia, bo był nie tylko Żydem, ale i komunistą. Kiedy wrócił do Polski w 1944 roku był zszokowany zastaną sytuacją. Głęboko dotykała go nie tylko Zagłada, ale również stosunek do niej części polskiego społeczeństwa. Nie czuł się tutaj mile widziany. Być może jak Janina Bauman usłyszał wtedy “Nie do wiary! Oni ciągle jeszcze tutaj są. Niemieckim partaczom nie udało się zagazować ich wszystkich” (J. Bauman “Zima o poranku”).

W 1946 roku Ford napisał scenariusz “Ulicy Granicznej”, której bohaterami były polskie i żydowskie dzieci mieszkające w jednej kamienicy. Ich zachowanie, sposób zabawy i pojawiające się konflikty doskonale odzwierciedlały świat dorosłych. Ford realizując swój projekt nie liczył się z cenzurą. Chciał pokazać to, co rzeczywiście na ten temat myślał. W czerwcu 1948 roku odbyło się posiedzenie Komisji Kwalifikacyjnej, na której Bolesław Lewicki, dyrektor Wydziału Artystyczno-Programowego Działu Produkcji powiedział: “Nasza wrażliwość jest obecnie uczulona i przypomnienie grzechów z okresu okupacji drażni widza. Ulica Graniczna nie będzie odczuta jako film rozrywkowy. Pewne drażliwe zagadnienia należałoby obecnie przemilczeć; dopiero za 10-15 lat można będzie do nich wrócić”. Od tamtego czasu minęło ponad 60 lat, a niektóre “zagadnienia” wydają się ciągle drażnić wielu odbiorców.

Premiera “Ulicy…” odbyła się w 1949 roku. Aleksander Ford chciał, aby jego film leczył Polaków z antysemityzmu. To mu się nie udało. W marcu 1968 roku pozbawiono go wszelkich stanowisk, wstrzymano realizację filmu o Korczaku i zmuszono do wyjazdu z Polski. Nie mogąc poradzić sobie w nowej sytuacji, w 1980 roku Ford popełnił samobójstwo.
Jednym z najbardziej interesujących polskich filmów o Holokauście jest zaledwie kilkunastominutowy obraz “Przy torze kolejowym” Andrzeja Brzozowskiego. Jego scenariusz został oparty na relacji zawartej w “Medalionach” Zofii Nałkowskiej. Z pociągu jadącego do Treblinki wyskoczyło dwoje ludzi. On nie przeżył. Ona wciąż żyje, ale jest ciężko ranna. Nie może nawet wstać. Wokół niej zaczynają się zbierać okoliczni mieszkańcy. Rozmawiają, debatują, co z tym fantem zrobić. Ranna kobieta prosi o truciznę. Nikt jednak nie chce jej w ten sposób pomóc. Jakaś kobieta podaje jej kubek mleka. Jeden z mężczyzn dzieli się z nią papierosami i przynosi jej alkohol. W końcu to on do niej strzela, skracając jej męki.

Film Brzozowskiego powstał w 1963 roku i od razu trafił na półkę. “Wskutek zamknięcia filmu w sejfie miałem okazję poznać wielu kierowników Wydziału Kultury KC – wspominał reżyser po latach. – Chodziłem do nich przez 25 lat. Bez skutku. To był temat tabu. Jedni mówili, że nie wolno pokazywać, jak Polak strzela do Żydówki, bo może dojść do niepotrzebnych uogólnień. Inni – że filmu nie widzieli, ale dostali zaszłość. Pamiętam, że kiedy broniłem się mówiąc, że sfilmowałem przecież szkolną lekturę, Wincenty Kraśko powiedział: Jak się czyta, to nie widać, jakie to straszne. Dopiero jak się widzi to na ekranie, robi się wstrząsające”. TVP pokazała “Przy torze kolejowym” dopiero w 1992 roku, jednak emisja odbyła się późnym wieczorem i przeszła niemal bez echa.

Dlaczego Holokaust wciąż jest tematem ważnym i poruszanym zarówno przez badaczy jak i twórców sztuki? “Jeśli można jeszcze cokolwiek zrobić dla tych, którzy nazwali tę ziemię Polin, pokochali ją i chcieli o niej myśleć jak o własnej, to pamiętać o ich tragedii, i mieć odwagę zobaczyć przeszłość w prawdzie. To nie jest łatwe – ale jest możliwe” uważa Joanna Preizner.

Może więc teraz w ślad za jej znakomitą książką pójdzie ktoś, kto zdecyduje się udostępnić opisane tu filmy szerszej publiczności.

“Kamienie na macewie. Holokaust w polskim kinie” Joanna Preizner, wyd. Wydawnictwo Austeria

Katarzyna Markusz